Łukasz Szubski: od 2010 roku jest pianistą w Katowickim hotelu Monopol a od 2017 roku pianistą w hotelu Poziom 511 Design&Spa w Ogrodzieńcu. W swoim bogatym repertuarze posiada kilkaset utworów muzyki filmowej, jazzowej, klasycznej, a także wiele własnych aranżacji popowych i rockowych hitów. Od wielu lat gra także w licznych lokalach, restauracjach, hotelach oraz na imprezach okolicznościowych m. in. w strefach VIP Room podczas koncertów: Coldplay i Depeche Mode na Stadionie Narodowym w Warszawie, oraz Guns’n’Roses na Stadionie Energa w Gdańsku. W salonach Toyoty oraz Lexusa w Warszawie podczas premier nowych modeli samochodów.
Krzysztof Włodarczyk: w 2013 roku występował wraz z orkiestrą AUKSO na VIII Międzynarodowym Festiwalu im. Grzegorza Gorzyckiego oraz brał udział w nagraniu „Othello Symphony” Elliota Goldenthala. W 2016 roku brał udział w „Koncercie na 21 fortepianów” z Filharmonią Kaliską. W roku 2015 rozpoczął pracę na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach jako akompaniator.
Lucy: Jesteście duetem fortepianowym, ale łączy was nie tylko praca. Prywatnie jesteście przyjaciółmi. Możecie opowiedzieć, jak rozpoczęła się wasza kariera muzyczna?
Krzysztof Włodarczyk: Poznaliśmy się bardzo dawno, dokładnie dwadzieścia jeden lat temu w murach Zespołu Szkół Muzycznych im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej. Uczęszczaliśmy na lekcje gry na fortepianie w klasie mgr Małgorzaty Adamczyk. Dodam, że w szkole w której stawialiśmy pierwsze kroki jako pianiści, aktualnie pracujemy. Naukę gry kontynuowaliśmy w klasie mgr Marii Wróbel-Zegalskiej. Łukasz w katowickiej Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia im. Karola Szymanowskiego, a ja w bytomskiej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Nasze drogi zeszły się ponownie na studiach w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Studiowaliśmy na jednym roku. Na uczelni tej wpadliśmy na pomysł – skoro już tak długo się przyjaźnimy, dlaczego nie zacząć grać razem? I tak oto powstało Dombrova Piano Duo.
Łukasz Szubski: Nasza wspólna przygoda muzyczna rozpoczęła się pięć lat temu. Pomysł nie był spontaniczny, bo przecież znamy się z Krzyśkiem już dobrych ponad 20 lat i gdzieś z tyłu głowy, od początku studiów chodziła myśl, że może by tak zacząć grać razem? Ale na studiach każdy ćwiczył przede wszystkim solo, a dodatkowo rozwijaliśmy swoje umiejętności i wrażliwość muzyczną grając w różnych składach, z różnymi instrumentalistami. No, ale w końcu stało się, założyliśmy nasz duet! 🙂 I chyba każdy z nas, gdzieś podświadomie przez całe studia trochę na to liczył i czekał. Nad nazwą nie myśleliśmy jakoś bardzo długo. Obaj jesteśmy związani z Dąbrową Górniczą i stąd ta nazwa. No, może tylko nieco przerobiona literowo. Początek naszych wspólnych publicznych występów zaczął się również od Dąbrowy Górniczej – od Pałacu Kultury Zagłębia. Poszliśmy wspólnie do pani Dyrektor PKZ – Małgorzaty Majewskiej i zapytaliśmy wprost: „Czy możemy zagrać koncert na dużej sali teatralnej?”. Pani Dyrektor odpowiedziała: „Ok., dobrze, zagrajcie”. Do tej pory, wspólnie z panią Dyrektor, śmiejemy się z tej sytuacji i podajemy ją za przykład, że świat należy do odważnych!
L.: Już na studiach rozpoczęliście współpracę z wybitnymi pianistami i pedagogami polskiej sceny muzyki klasycznej. Zgaduję, że towarzyszyły wam skrajne emocje. Jak ta współpraca wpłynęła na waszą dalszą karierę?
Ł. Sz.: Podczas studiów współpracowałem z wybitnymi pedagogami i artystami światowej klasy, tj. prof. dr hab. Józef Stompel, prof. AM dr hab. Magdalena Lisak, prof. dr hab. Urszula Stańczyk, adt dr Piotr Sałajczyk, st. wykł. Marek Moś, prof. AM dr hab. Arkadiusz Kubica i z wieloma innymi. Każdy z pedagogów, z którymi miałem ogromny zaszczyt pracować, wniósł do mojego życia muzycznego, wyobraźni muzycznej oraz spojrzenia na muzykę niewyobrażalną dawkę wiedzy, uczuć, refleksji. To naprawdę ogromne szczęście i zaszczyt móc czerpać wiedzę od tak znakomitych profesorów, jacy wykładają w katowickiej Akademii Muzycznej.
K. W.: To prawda. Podczas studiów miałem okazję uczyć się gry u wybitnych pianistów-pedagogów m.in. prof. dr hab. Zbigniewa Raubo, adt dr Piotra Banasika oraz asyst. Łukasza Trepczyńskiego. Wiele im zawdzięczam, a przede wszystkim jestem wdzięczny za uwrażliwienie na piękno muzyki, rozwój techniki pianistycznej oraz za to, że nauczyli jak opanować stres podczas występów scenicznych. Zajęcia z kameralistyki mieliśmy z prof. dr hab. Urszulą Stańczyk, która zaszczepiła w nas miłość do muzyki kameralnej, dbałość o niuanse brzmieniowe w utworach i nauczyła wspólnego słuchania. Podczas studiów mieliśmy okazję i przyjemność współpracować również w wielu duetach, triach, kwartetach, dzięki czemu rozwijaliśmy umiejętność gry kameralnej.
L.: Na swoim koncie macie liczne koncerty, nagrania i występy? Jak się do nich przygotowujecie?
Ł. Sz.: Jest jedna, główna recepta – ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! To jest oczywiście podstawa. Dodatkowo ogromne znaczenie ma nastawienie psychiczne. No i jeszcze dobór repertuaru! Staramy się go tak dobierać, żeby czerpać z niego jak największą satysfakcję. Wtedy występy, konkursy czy nagrania to po prostu dla nas czysta przyjemność!
K. W.: Przed każdą próbą w duecie priorytetem jest najdokładniejsze przygotowanie swojej własnej partii utworu. Dzięki temu podczas wspólnego ćwiczenia możemy skupić się na odpowiednim zgraniu, wzajemnym słuchaniu, wspólnych oddechach i nad tworzeniem własnych interpretacji. Inaczej wygląda praca nad własnymi aranżacjami lub coverami. Wtedy pracujemy razem od samego początku, szukamy pomysłów, czasem się spieramy o coś, to normalne, ale zawsze dochodzimy do porozumienia.
L.: Sama próbowałam kiedyś grać na instrumencie. Nie byłam w tym najlepsza, ale podobno talent to tylko 10% sukcesu, reszta to ciężka praca. Ile godzin dziennie ćwiczycie?
Ł. Sz.: To zależy od możliwości czasowych konkretnego dnia. Jeśli czasu mam dużo (chociaż od dłuższego czasu takich dni jest niestety bardzo mało), to czasem jest taka zajawka na granie i ćwiczenie, że mogę siedzieć przy klawiaturze praktycznie cały dzień! Ale tak racjonalnie patrząc, to staram się ćwiczyć około dwóch godziny dziennie.
K.W.: Znaczenie ma wiele czynników, a przede wszystkim, jak duży i trudny program mamy do przygotowania na kolejny koncert i ile mamy wolnego czasu, który możemy poświęcić na ćwiczenia. Wiele razy spędzaliśmy na próbach w Akademii Muzycznej w Katowicach całe niedziele. Wspólne ćwiczenia sprawiają nam zawsze ogromną frajdę. Oprócz tego staram się w domu codziennie ćwiczyć, podobnie jak Łukasz, minimum dwie godziny.
L.: W grze na cztery ręce, musicie mieć do siebie ogromne zaufanie. Czy zdarzyło się kiedyś, że zagraliście nie swoją kwestię, a co za tym idzie weszliście sobie w „klawiszową drogę”?
Ł. Sz.: Haha, czasem – co prawda – krzyżują nam się ręce podczas grania, albo zamieniamy się miejscami i mogłoby się wydawać, że ktoś komuś odbiera jego rolę, ale tak naprawdę wszystko to jest oczywiście przemyślane. Czasem zdarzają się sytuacje, kiedy jeden drugiemu troszkę „pomoże”. W końcu jesteśmy duetem i musimy wzajemnie o siebie dbać!
K. W.: Po tylu latach znajomości i wspólnej gry na cztery ręce mamy do siebie ogromne zaufanie i wyczucie, a w razie jakiejś pomyłki umiemy szybko zareagować, „zatuszować” błąd, żeby słuchacz tego nie wyczuł. Na pewno podczas gry na dwa fortepiany mamy więcej wolności i swobody, niż na jednym fortepianie, ale dogadujemy się zawsze bez słów.
L.: Krzysztof, twój profil znalazłam na Instagramie. Zauroczyły mnie twoje krótkie, muzyczne filmiki, które umieszczasz w relacjach, ale z obserwacji też wiem, że uwielbiasz góry. Czym jest dla ciebie zdobywanie szczytów?
K.W.: Dziękuję, Lucyna. Krótkie filmiki, które publikuję na Instagramie są owocem kwarantanny. Prezentowałem fragmenty utworów moich ulubionych kompozytorów: Jana Sebastiana Bacha, Franciszka Liszta, Franciszka Schuberta, Fryderyka Chopina, Roberta Schumanna, Johannesa Brahmsa, Aleksandra Skriabina i wielu innych.
Natomiast ogromna fascynacja górami rozpoczęła się u mnie w lipcu 2019 roku, kiedy wraz z kolegą, wybrałem się po raz drugi w życiu w Tatry, a dokładnie na Rysy. Od tamtego czasu, w Tatrach zacząłem spędzać każdy wolny czas, a oprócz tego zacząłem regularnie chodzić na ściankę wspinaczkową i w planach mam zrobienie kursu skałkowego. To, co uwielbiam w górskich wyprawach, to przede wszystkim adrenalina, pokonywanie własnych słabości, piękno przyrody i – w przypadku tatrzańskich szczytów – ogromne przestrzenie i niesamowite widoki, które są nie do opisania.
L.: W czasie pandemii, wasze próby zamknęły się w przestrzeni własnych pokoi. To było duże utrudnienie. Nagrywaliście wspólne filmiki, angażując do repertuarów innych wykonawców. Czy myślicie, aby w przyszłości komponować własne utwory i puszczać je w mediach społecznościowych?
Ł. Sz.: Okres kwarantanny spowodował, że właściwie jedyną możliwością wspólnego grania były próby i nagrywanie online. Taka forma pracy, na pewno, odbiega bardzo od prób na żywo, jednak wtedy była jedyną realną możliwością wspólnej pracy. Już od dłuższego czasu myśleliśmy o naszej własnej muzyce i owocem wspólnych marzeń będzie studyjna płyta, która się wkrótce ukaże.
K. W.: W tym ciężkim czasie, gdy byliśmy zmuszeni odwołać nasze koncerty, a próby nie mogły się odbywać na żywo nie zaprzestaliśmy wspólnego muzykowania i udostępniania nowych nagrań w sieci. Czekaliśmy, aż sytuacja w kraju wróci do normy, aby spotkać się i pomyśleć nad nowym repertuarem i zacząć razem ćwiczyć. Na swoim koncie mamy kilka własnych aranżacji m.in. pieśni „Prząśniczka” Stanisława Moniuszki, za którą otrzymaliśmy III miejsce w konkursie organizowanym przez Filharmonię Śląską i Radio Katowice oraz utwór „Heart-Shaped Box” zespołu Nirvana.
L.: Gratuluję! To z pewnością daje impuls do dalszego działania. Gdzie można odsłuchać te utwory
K. W.: Te utwory i wiele innych, można posłuchać na naszym oficjalnym kanale na You Tube, Dombrova Piano Duo. Tam umieszczamy filmiki, nie tylko z koncertów, ale również te, które powstały w czacie kwarantanny.
L.: Czy macie jakiś utwór, który najbardziej lubicie grać wspólnie?
Ł: Właściwie muszę szczerze powiedzieć, że wszystkie utwory, które mamy w repertuarze sprawiają mi ogromną frajdę. Staramy się tak dobierać repertuar, żebyśmy to my, przede wszystkim, mieli radość z jego wykonywania. Myślę, że jeśli muzyk sam jest przekonany do tego, co wykonuje, to publiczność również się do tego przekona.
K: Każdy utwór, który gramy w duecie sprawia nam ogromną radość. Począwszy od „Fantazji f-moll” Franciszka Schuberta po muzykę filmową i boogie woogie, ale utworem, który osobiście najbardziej lubię grać z Łukaszem jest chyba „Libertango”. Wykonanie tego utworu zawsze daje mi dużo pozytywnej energii.
L.: Teraz zadam pytanie, które jest stałym elementem wywiadów w „Projekcie Sztuka”. Co powiedzielibyście ludziom przyszłych pokoleń?
Ł. Sz.: Zawsze warto wracać do korzeni muzycznych. Muzyka klasyczna to absolutna podstawa. Niesamowicie uszlachetnia, uwrażliwia, a muzykom pozwala cały czas się rozwijać. To właśnie muzyka klasyczna jest bazą dla wszystkich innych gatunków muzycznych.
K.W.: Wydarzenia minionych miesięcy zmusiły wszystkich artystów do przeniesienia swojej działalności w świat wirtualny. W czasie kwarantanny powstało wiele bardzo ciekawych i oryginalnych projektów, muzyka nie ucichła. Należy jednak pamiętać, że powinniśmy częściej sięgać po muzykę na żywo, a nie słuchać jej tylko w internecie, na YouTube, Spotify itp. Żadna forma przekazu nie zastąpi żywego odczuwania muzyki, bo słuchanie jej na żywo, jest czymś niepowtarzalnym i ulotnym.
L.: Bardzo dziękuję wam za rozmowę i muzyczne piękno, którym wręcz emanujecie. Życzę wam dalszych sukcesów na muzycznej drodze.