Jesienny motyl

,,Jesienny motyl” to pierwsza obyczajowa powieść Agaty Suchockiej, nie jest to jednak debiut. W swoim dorobku ma cykl książek z gatunku fantasy; ,,Woła mnie ciemność” i ,,Twarzą w twarz”, które ukazały się też w wersji anglojęzycznej. Jak więc jej się udał ten ,,skok w bok”? Przekonajmy się.

Zacznę od tego, że zanim zabrałam się za czytanie, poświęciłam chwilę, aby popodziwiać portret z wizerunkiem kobiety i mężczyzny, który  znajduje się na pierwszych stronach książki, a autorką jest sama Agata Suchocka. Urzekające spojrzenie Mickey’a i ponętne usta Lidii na długo nie dawały mi spokoju.

Mickey, a właściwie Olgierd, bo tak naprawdę ma imię chłopak, po traumatycznych przeżyciach zamieszkuje na Dworcu Głównym we Wrocławiu i aby się utrzymać, uprawia prostytucję.

Pewnego dnia przypadkiem spotyka Lidię, elegancką, pewną siebie kobietę sukcesu. Od zawsze wybierała buty anonsujące jej przybycie: zbliżała się z dźwiękiem kastanietów, klaskaniem paso doble, brzmiącym w uszach jej biznesowych oponentów jak werbel tuż przed zwolnieniem zapadni szubienicy. Uwielbiała budzić respekt graniczący ze strachem, (…).

Olgierd żyje w beznadziei, nie widzi dla siebie przyszłości, a świadomość jak zarabia na życie napawa go obrzydzeniem do siebie i świata. Gdyby tak cholernie nie śmierdział, gdyby nie wyglądał jak ostatni lump, może nawet by do niej zagadał, może miałby jakąś szansę na kilka godzin w ciepłym łóżku, w czystej pościeli.

To, co dla jednych jest normalnością, dla innych staje się prozaicznym marzeniem. Nasuwa się pytanie: co młody, zdrowy chłopak robi na ulicy? Czy naprawdę nie można inaczej żyć? Olgierd też się nad tym zastanawia i nie ma dnia, żeby nie obmyślał planu: jak wydostać się z bagna, do którego wpadł. Problem w tym, że bez pomocnej dłoni, trudno wypłynąć na powierzchnię brudnej mazi, która nieuchronnie ciągnie w dół.

Olgierd już od pierwszych stron wzbudza współczucie. Jest dobrym chłopakiem i udowadnia to reagując, kiedy Lidia potyka się i omal nie upada na dworcową posadzkę. Lidia nie okazuje wdzięczności, jest zła, czuje obrzydzenie. Świetnie! Zderzyła się z dworcowym menelem, może jest chory na jakiegoś HIV-a, syfa, czy inną chlamydię, a prawie miała w ustach okrywające go szmaty! Jednak kiedy mija pierwszy szok, Lidia rozmyśla o pięknym spojrzeniu chłopaka. Dlaczego nie potrafi przejść nad tym do porządku dziennego? Do porządku, nad którym pracowała całe lata. Tak chciała żyć – na najwyższym poziomie, z dystansem do ludzi, którzy nic nie wnoszą do jej życia. Patrzeć na nich z góry, być niezależną, nie czuć wyrzutów sumienia.

Los sprawia, że tych dwoje spotyka się ponownie, tym razem Lidia postanawia zaprosić chłopaka do swojego ekskluzywnego mieszkania. Gapiła się na niego jak na jakieś zjawisko, nie mogąc odpędzić od siebie chęci wypucowania go do czysta. To było nieodparte pragnienie, tak palące, jak potrzeba podrapania ugryzienia komara.

Lidia ma za sobą dwa nieudane małżeństwa i od mężczyzn nie oczekuje już niczego więcej, jak tylko dobrego seksu. Więc dlaczego tak reaguje na towarzystwo Olgierda? Denerwowała się, ale za nic na świecie nie zamierzała się do tego przed nim przyznać. Podczas randek z tamtymi wszystkimi tatuśkami to ona była panią sytuacji, teraz nie bardzo wiedziała, jak zagaić rozmowę z takim gówniarzem.

W mieszkaniu robi się duszno od emocji, parują wyziewy dwóch różnych światów i niezrozumienie różnicy pokoleń. Coś się wydarzy, a wtedy Lidia krzyknie:

— Dosyć tego!

— Ale… — Miał przyspieszony oddech i niezdarnie gramolił się na nogi. — Przecież…

— Żadnego ale! — warknęła. Głos jej się załamał, jakby za moment miała się rozpłakać. — Spierdalaj!

Jeszcze wtedy nie wiedzą, że to spotkanie poruszy ich, tak diametralnie różne, światy, potrząśnie nimi, zaważy na życiowych decyzjach.

Lidia i Olgierd spotkają się po raz trzeci, już w innych okolicznościach i po wielu przemyśleniach. Jak tym razem zachowają się wobec siebie?

Agata Suchocka w swojej powieści buduje pełnokrwiste postacie, które mimo wielu wad, wzbudzają sympatię i współczucie. Znakomicie przedstawia skomplikowaną stronę naszej obyczajowości, a przy tym traktuje ją w sposób inteligentny i pozbawiony patosu. Sama nie moralizuje, ocenę pozostawia czytelnikowi.

Gatunek obyczajowy jest mi szczególnie bliski, przeczytałam wiele książek, które przedstawiają problemy zwykłej codzienności, ale w powieści Agaty Suchockiej jest pewna świeżość. Autorka nie przegaduje tematu, ciekawie prowadzi narrację, nie zanudza zbędnymi słowami. Tekst jest dopracowany pełen naturalnych dialogów, dlatego z przyjemnością sięgnę po jej następną powieść obyczajową – ,,O jeden krok za daleko”, która ukaże się już wkrótce nakładem Wydawnictwa Replika.

Szczerze zachęcam do przeczytania ,,Jesiennego motyla”, bo to naprawdę bardzo dobra proza. Inteligentnie traktuje o samotności wśród tłumu ludzi. Zmusza do refleksji i otwarcia szerzej oczu. Kim są ludzie, których mijamy? Czy na pewno jesteśmy od nich lepsi?

Autorka stosuje nietuzinkowe porównania, a dobrze wykrojone postacie i wartka akcja, sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Później nie pozostaje już nic innego, jak znów wrócić na pierwsze strony i jeszcze raz przyjrzeć się portretowi tej oryginalnej dwójki.

Czy bohaterowie wydostaną się z marazmu własnego zagubienia? Przekonajcie się sami!

Jeszcze na koniec nachodzi mnie jedna myśl. Może właśnie zbyt rzadko patrzymy drugiemu człowiekowi w oczy? Ze strachu, obojętności, wygody, pośpiechu? A przecież w spojrzeniu można wyczytać tyle niewypowiedzianych słów!

Źródło cytatów: Agata Suchocka, Jesienny motyl, Wydawnictwo Replika, Poznań 2019.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »