Tak naprawdę mam na imię Hanna

Bardzo lubię powieści inspirowane przeszłością. Temat II wojny światowej pojawia się bardzo często we współczesnej literaturze. Autorzy mają różne sposoby na opowiedzenie tego, co jest nam znane z lekcji historii. Skoro wiemy tak wiele, czy może nas jeszcze coś zaskoczyć?

Tara Lynn Masih postanowiła przedstawić losy żydowskiej rodziny z perspektywy czternastoletniej Hanny Śliwki. ,,Na samym początku moje życie bardzo małego dziecka w Kwasowej jest dobre i proste. Uwielbiamy święta w naszym małym sztetlu oraz codzienne rytuały, zadania i chwile modlitwy. Życie nas wszystkich jest ustabilizowane, jednak nie jest doskonałe.”

Pod wpływem zmian, granice państw Polski, Rosji i Ukrainy, zmieniają się i społeczność zamieszkująca wieś w krótkim czasie była obywatelami Ukrainy, Austrii i Polski. W 1939 roku przyszło im być rosyjskimi Ukraińcami, ,,zmuszonymi przysięgać posłuszeństwo towarzyszowi Józefowi Stalinowi.”

Dorastająca dziewczyna akceptuje polityczne zawirowania, ale trudno jej zrozumieć dlaczego ludzie, którzy dotychczas byli do niej i jej rodziny przyjaźnie nastawieni, zaczęli rzucać w nich kamieniami i obelgami. Dlaczego naziści chcą pozbawić Żydów życia? Dlaczego ludzie siebie nienawidzą?

Takie pytania zadaje sobie Hanna, ale boi się je wymówić na głos nawet przy najlepszym przyjacielu Leonie,w którym się skrycie podkochuje. ,,Leon i ja siadamy blisko siebie. Mam wrażenie, że spod wytartej marynarki dociera do mnie jego energia i jest to najbardziej kojące doznanie, jakiego doświadczam od wielu tygodni. Kiedy odwraca się do mnie, czuję w uchu jakby szept jego oddechu.”

Na świecie robi się niespokojnie, wojska Hitlera zajmują kolejne ziemie, pojawiają się pierwsi uciekinierzy. Rodzina Hanny udziela im schronienia, chociaż zdaje sobie sprawę z konsekwencji, niesienia pomocy innym Żydom. Ludzie przestają sobie ufać, sąsiedzi nie darzą się już sympatią tylko kalkulują, co jest najlepsze dla przetrwania ich bliskich. Atmosfera strachu wdziera się do domów przez każdą szczelinę.

W dniu kiedy po raz pierwszy Pavel i Jacob (przyjaciele rodziny Śliwków) przywożą pod osłoną nocy wygłodzonych chłopców, kończy się dzieciństwo Hanny, a zaczyna dorosłe życie. Dziewczyna pojmuje obawy rodziców i oswaja się z myślą, że i oni wkrótce będą musieli opuścić swój dom i ukochaną sąsiadkę, panią Petrovich, z którą robiła pisanki.

Rodzina Hanny wraz z rodziną Leona, uciekają pod osłoną nocy, zabierają ze sobą tylko to, co będzie im niezbędne do przeżycia. Tylko jak długo potrwa ten chaos, który ogarnął świat?

,,Tak naprawdę mam na imię Hanna” to przejmująca opowieść o sile rodzicielskiej miłości, przyjaźni i oddaniu w czasach, kiedy trudno było znaleźć na to siłę i odwagę. Ukrywające się rodziny wspierają się w wzajemnej walce o przetrwanie w najtrudniejszych warunkach, w których nadzieja staje się ich jedynym pożywieniem. ,,Mama gotuje zapasową parę skórzanych butów wuja Leviego i pijemy cuchnącą wodę z resztą tłuszczu nie wiadomo jakiego zwierzęcia, tą resztą, która uchowała się w cholewie.” To historia złamanej młodości, która na zawsze pozostanie pełna blizn i trudno gojących się ran. To historia wiary, że w literaturze można odnaleźć siłę do przetrwania następnego dnia. Hanna czytając książkę ,,Joanna d’Arc”, chce być tak dzielna, jak jej tytułowa bohaterka.

Tara Lynn Masih napisała powieść z pełną subtelnością, jaką można zastosować w tak trudnym temacie, jakim jest II wojna światowa. Narracja jest prosta, ale z pomysłem. Zakończenia rozdziałów przynoszą uczucie niepokoju. Zwroty akcji są ciekawe, mimo stagnacji w jakiej przychodzi żyć Hannie, jej rodzinie i przyjaciołom.

Powieść dedykowana jest młodym czytelnikom, ale jestem daleka od klasyfikowania, co należy czytać i w jakim wieku. Tu z pewnością autorka chroni młodzież od najbardziej okrutnych poczynań nazistowskich żołnierzy, ale jednocześnie wystarczająco dobrze nakreśla tragedię ludzi, pozbawionych normalności dorastania. Tara Lynn Masih znakomicie przedstawia też bezsilność rodziców w obliczu zła i niesprawiedliwości. Mimo wszelkich analiz trudno pojąć, dlaczego okrutność i ogrom zła znalazły miejsce wśród ludzi. Dlaczego nienawiść do drugiego człowieka stała się czymś ważniejszym od miłości?

,,Tak naprawdę mam na imię Hanna” to powieść, którą szczerze polecam, nie tylko młodym czytelnikom. Jest sprawnie napisana, co sprawia, że czyta się ją bez potknięć. Wciąga od pierwszych stron i wzbudza emocje, które autorka subtelnie dawkuje. Książka nie jest obszerna, ale bardzo treściwa. Nie znajdziecie tu przegadania, mydlenia oczu, upiększania. Tara Lynn Masih podpiera się faktami, a prawdziwe historie kilku rodzin, którym udało się przeżyć Holokaust, ubrała w ciekawą fabułę wartą uwagi.

Pozostaje mieć nadzieję, z przeszłości wyciągnęliśmy wystarczającą naukę i przyszłe pokolenia, nie będą musiały analizować błędów naszej teraźniejszości, zastanawiając się, dlaczego ludzie przestali się lubić i kiedy to się zaczęło.

Źródło cytatów: Tara Lynn Masih, Tak naprawdę mam na imię Hanna, tłum. Piotr Kuś, Wydawnictwo Replika, Poznań 2020.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »